poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Mały chłopczyk w klatce


        W wilgotnej piwnicy panował niemal całkowity mrok. Niemal, bo na ścianach paliły się w tylko dwie pochodnie, które ledwo co oświetlały stalową klatkę
i człowieka w jej wnętrzu oraz stojącego obok wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę w starym, znoszonym płaszczu i kapeluszu.
 Płaszcz, jak i cały ubiór typa razem z kapeluszem o szerokim rondzie, lata swojej świetności miał już dawno za sobą. Po mężczyźnie było widać, że swoje już w życiu przewędrował. Był na pewno tułaczem, który widział wiele cudów w czasie swoich długich podróży na krańce świata.
 Przy pasie wisiał mu wielki stalowy rewolwer o długiej grubej lufie, która lekko połyskiwała w nikłym blasku pochodni.
– No masz, zjedz to mięso – poprosił mężczyzna spokojnym, lecz bardzo stanowczym głosem.
         Nie było żadnej odpowiedzi. Cisza.
– No, masz. Chociaż spróbuj – ponowił prośbę, przykładając małe zawiniątko pod klatkę. – Nie chcesz? Powąchaj. Pachnie? – dopytał jeszcze i się cofnął. Wiedział, że nie może podejść zbyt blisko. To mogło oznaczać jego zgubę.
         Cisza.
Światło z pochodni zamigotało, kiedy do piwnicy wdarł się powiew mroźnego powietrza z góry. Na zewnątrz już od kilku dni panował siarczysty mróz.
– No, chociaż jeden mały kęs? – zaproponował i rzucił mięsem w stronę klatki. Mięso wpadło do środka, lecz postać, która tam siedziała, nie poruszyła się. Zastygła jak głaz.
– Nie chcesz tego zjeść, co? – uniósł się mężczyzna. – Ty wredny skurwysynu!
Facet kopnął w drzwi od klatki, lecz nadal trzymał się z dala. Nie chciał ryzykować bliższego spotkania.
         Postać w klatce lekko drgnęła. Miała spuszczoną głowę. Z ust kapała jej gęsta ślina.
– Zjedz to mięso! – Mężczyzna był stanowczy. – Ach, przecież wy nie jecie takich rzeczy, prawda? – krzyknął po raz kolejny do dziecka, które mogło mieć góra dziesięć lat. Miało bladą cerę, było wręcz rzadkim okazem albinosa. Było łyse, nagie i wychudzone. Z głowy sterczały mu ostre jak u elfa uszy i do tego wyglądało okropnie, prawie jak żywy trup.
– Świeże jest. Dobre – rzucił już trochę spokojniej starszy człowiek
i wyciągnął z kieszeni jeszcze jedną porcję. Tej w klatce dziecko w ogóle nie ruszyło, jakby jej nie zauważyło. – Masz. Zjedz. Co prawda nie jest ludzkie, ale zawsze to coś… Wyobraź sobie, że to człowiek. Przecież potrafisz to zrobić. To nie jest trudne. Popatrz na mnie i tyle. Tak właśnie wyglądają ludzie, mój mały przyjacielu.
         Kopnął w klatkę z całej siły, aż się cała zatrzęsła. Chciał nastraszyć chłopczyka, lecz dziecko nadal siedziało skulone w kącie klatki i nie wydawało z siebie żadnego dźwięku.
Cisza.
– Pić – przemówił słabym głosem chłopiec.
– Podać ci wodę? – rzucił mężczyzna.
– Pić.
 Krzywy uśmiech zagościł na twarzy mężczyzny.
– Nic z tego, póki nie zjesz mięsa. – Mężczyzna patrzył na chłopca
i przemówił po chwili. – Rozmawiamy od kilku dni, a ty ciągle tylko chcesz pić. To jednak prawda, że nie da się was oswoić. Dlatego was łapię i zabijam. Kocham to robić. To jest całe moje życie od wielu już lat.
– Pić – przemówiło dziecko ponownie. – Proszę…
         Widać, że chłopczyk był już bardzo słaby, na granicy wyczerpania.
– No masz, ty cholero, zjedz, kurwa, tylko jeden kawałek krowiego mięsa.   Człowiek rzucił do klatki kolejną porcję. Tym razem mięso uderzyło dziecko w głowę, aby upaść tuż przed nim.
– Pić, proszę – powtarzało dziecko. Zaczęło się kiwać. W przód i w tył.
W tył i w przód
         Mężczyzna podszedł do klatki, aby lepiej to zobaczyć, lecz nie za blisko. Tylko na wyciągnięcie ramion.
 I wtedy nagle mały, słaby i brudny chłopiec, skoczył na kraty
z przeraźliwym krzykiem. Oczy jarzyły mu się czerwienią. Uśmiechał się perfidnie. I krzyczał jak zarzynane zwierzę w stronę mężczyzny.
– Pić, chcę twojej krwi, człowieku!
Van Helsing widział długie białe zęby, które wystawały dziecku z ust. Wzdrygnął się. Wiedział, że zaraz wyciągnie rewolwer ze srebrnymi kulami
i zabije wampira. Zrobił to. Nie czekał i zabił skurwysyna.
Oddał trzy strzały. Jeden w głowę i dla pewności dwa w serce.
Wampirze truchło upadło na ziemię z łoskotem.
Van Helsing uśmiechnął się do siebie i podszedł do następnej klatki. W jej wnętrzu było kolejny wampir, którego chciał oswoić. Tym razem była to dziewczynka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń