Książka się pisze! A co! Prężnie tworzę powieść w klimatach S-F z drobnymi elementami fantasy, a to już nie jest byle co, gdy magia przeplata się z technologią przyszłości, w której liczy się tylko przemoc i sex.
Ale gdzie jej tam jeszcze do wydania… Pewnie w cholerę i znacznie dłużej, o ile w ogóle uda mi się ją wydać, patrząc trzeźwym okiem na naszą polską rzeczywistość. Coś czuję po kościach, że to nie będzie takie łatwe i proste, jak mi się na początku wydawało. No cóż, życie…
Codziennie
nad nią ślęczę. Wczoraj zrobiły mi się cztery strony, ale nie same, bo jak to
tak… Zrobiły się, ale z pomocą mojej małej, wielkiej głowy, pełnej różnego
śmiecia i innych tworów kanciasto-żylastych.
Już
jest prawie na ukończeniu ta moja powieść. Prawie, bo jeszcze został mi niemal
cały grudzień. Do końca roku mam ją zamiar skończyć. Nie, nic mnie nie goni,
żadne terminy czy coś w tym stylu. Po prostu tak sobie ustaliłem, stworzyłem dla
siebie taki limit czasowy, aby mieć większą motywację. Że niby, jak prawdziwy
pisarz, że jakiś termin mam, co to się muszę w nim zmieścić. Dobre, co nie? Dobre
i jakże motywujące…
Jak
się z nią uporam do końca grudnia, to wyjdzie gdzieś szesnaście miesięcy w
sumie, jak ją dukam, bo dokładnie od pierwszego września dwa tysiące szesnaście.
A co, jak się napisze, albo raczej: jak
ją skończę pisać? No to tego, czekam mnie jeszcze jakieś sześć miesięcy korekt
i redagowania z drobną pomocą pewnych osób. Przynajmniej mam nadzieję, że w tym
czasie wyrobię się z przecinkami, kropkami, powtórzeniami i błędami
ortograficznymi, gdyż potem będzie trzeba ją wysyłać do wydawnictw – taką ładną,
spójną, poprawioną i w ogóle.
Naprawdę
nie wiem, jak mi to wszystko pójdzie. Te korekty i redakcja, bo to moja
pierwsza powieść i nie mam w tym temacie żadnego doświadczenia, ale no nic, jak
ja to mówię od czasu do czasu, jakoś to będzie, bo jak by miało nie być? Zawsze
jakoś jest i tego się muszę trzymać. Przede wszystkim to pozytywne myślenie, nawet
w tych najgorszych chwilach, kiedy wszystko się wali na łeb na szyję.
Szukajcie w otoczeniu czegoś, co Was pocieszy
w trudnych chwilach. Może to być muzyka na przykład. Ja od czasu do czasu to
lubię przywalić AC/DC albo Iron Maiden i przy tej muzyce pisać tę moją wielką
powieść.
Te zacne foty wykonała Jadwiga Żak.