piątek, 28 czerwca 2019

Jak bałwany na wiosnę...


            Ja pierdzielę, ale dzisiaj ciepło na polu. Jak w piekarniku. Sorryy… Na zewnątrz, powinienem powiedzieć, tak poprawnie po polskiemu, żeby nie było, że mówię „na polu”. 
       Noż kurde, masaczjusets normalnie. Teraz widziałem, jak na Facebooku ktoś wystawił fotkę z termometrem. Słupek rtęci na zdjęciu 38 i pół…Czujecie to, bo ja tak.
Cześć, jestem Adrian. Mam 35 lat i do tego wielki brzuch. I w takie dni to właściwie siedzę w domu, przy otwartym oknie, z laptopem na kolanach i se tak piszę do szuflady. To znaczy: ten tekst jest akurat na bloga, więc kiedyś przyjdzie Wam go przeczytać, może nawet w niedalekiej przyszłości. Albo nawet już go czytacie…
         Tak se myślę, że kiedyś to było jakoś inaczej. W takie dni to siedziało się nad Sołą od rana do późnego wieczora i skakało na pałę do wody. Pałę w sensie głowę. Wiem, coście myśleli przez chwile, wy zbereźniki jedne. He he…
Co roku razem z chłopakami znajdowało się fajną miejscówkę, dosyć głęboką, taką, do której dało się skakać bez obawy, że się przyryje w dno pełne kamieni. Potem robiło się skocznię z desek i drzew, które rosły nad Sołą. Ale było fajnie wtedy, kiedy taką ekipą montowaliśmy skocznie, czasem nawet przez dwa dni, bo wszystko trzeba było dobrze zaplanować.
No, ale właśnie… To było kiedyś, dawno, dawno temu, kiedy jeszcze byłem młody, piękny i przystojny. Czas leci i dzisiaj właśnie, w takie dni to wolę posiedzieć w domu i nigdzie nie wychodzić. Nad Sołę to chyba już nikt z ekipy nie chodzi… No, może tylko jeszcze Puciu to robi, jako jeden z nielicznych reliktów przeszłości i stary leśny wyjadacz. Maroł, mój somsiad, to ma w ogóle taki zajebisty basen na placu przed domem. Kurwa, sam chętnie bym się tam wrąbał, i to nie raz, żeby pomoczyć kaczora, ale, kurde, mam taki wielki brzuch, którego się wstydzę. Bosszzz, ale on jest wielki i sterczący. Ziemia 2 normalnie, jak sto chujów. Inaczej tego się nie da nazwać. No niestety, nie wygląda to korzystnie. He he. Życie… Ale i tak ostatnio zauważyłem, że wielu znajomym takie basiory wyskoczyły. He he. Dobrze wiedzieć, że nie jestem sam… Niektórzy mówią, że są na świecie nawet kobiety, którym takie coś u faceta się podoba, takie brzuchy znaczy się, ale ile w tym prawdy, to ja nie wiem. Nie wnikam. Moim zdaniem wygląda to dosyć słabo, jak facet wyhoduje sobie takiego smoka, takie coś, taki brzuch, taki wielkie bleee… 
         No i tak się topimy w trakcie tych upałów w Polsce. Chętnie poszedłbym na Sołę, ale, kurde, z tym brzuchem to normalnie nie wypada. Zresztą nie ma już chyba z kim. No może poza Puciem…
No ale wracając do tego mojego bandziora, to prawda jest taka, że wyhodowałem sobie go na własne życzenie. Zero ruchu przez zimę, dużo słodyczy i ogólnie niezbyt zdrowe odżywianie. Ale nie spoczywam. Zacząłem już lekko sobie truchtać po Nowej Wsi i może uda mi się zrzucić ten bandzioch w tym roku. Obym tylko nie zaczął znowu palić, bo to samo zło, a ja już prawie rok się trzymam bez ani jednej fajki. Parę razy mnie naszło, żeby zapalić, i ciężkie to były chwile dla mnie. W ciągu tego roku to już z dziesięć osób proponowało mi papierosa, jak nic. Ale jak na razie daję radę i nie palę. Jakoś się trzymam i mam nadzieję wytrwać bez tych cholernych fajek przez resztę życia. Boże dopomóż mi, jeśli to tylko możliwe.
         No i tak się topimy w trakcie tych upałów w Polsce. Zupełnie jak bałwany na wiosnę. W marcu albo i w kwietniu… Zależy, kiedy ciepły front przyjdzie, bo to z tym to różnie jak nic. LOL. Jak bałwany na wiosnę. Jak bałwany na wiosnę...


                                        Uwaga! Uwaga! Uwaga!  Misiaki! Uwaga!

       Szybkie sprostowanie!!! Wieść z ostatniej chwili dosłownie. Jeszcze świeża jak  poranna bułeczka od Piskorka. Kiedy napisałem wyżej o tym, że nie ma z kim iść nad rzekę, aby się potaplać, to jakoś tak wyszło, że potem w ramach przerwy od pisania  i obróbki fotek, poszedłem do Bobka, to znaczy się Roberta M, na szybką kawę. I nagle  okazało się, że jednak jacyś tam ludzie jeszcze chodzą nad Sołę. Bobek powiedział mi, że był ledwo przed chwilą i że widział się nad rzeką z Adrianem B, czyli dobrze znanym i lubianym Pierdzielem (Weź nie Pierdziel, dej Pan spokój) i  Mateuszem Z. Moim bliskim somsiadem. Co więcej. Bobek powiedział jeszcze, że kilku innych znajomych też wczoraj przyszło się potaplać w wodzie dla ochłody. LoL. 
        A Wiec kurwa jednak! Wydało się do diaska. Ludzie ze starego składu jeszcze chodzą się taplać nad Sołę. Ale jestem w szoku! Ja myślałem, że już dawno przestali, ale prawda jest tylko taka, że to ja przestałem…A oni nie. Wiecie to takie krzywe zwierciadło. Patrzę i widzę tylko to co chce zobaczyć...( Cokolwiek to znaczy)
         Może to jest trochę smutne, że już nie chodzę nad Sołę?
      Eee chyba nie, ja po prostu mam teraz inny styl życia. Taki bardziej Pisarsko - fotograficzny i zamiast czas spędzać na Sołą to spędzam przed kompem. I do tego mam brzuch (Ale to już wiecie) i dlatego z automatu muszę odpuścić Sołę, bo to nie wypada z takim bandziorem iść na salony do starych kumpli nad rzekę. Przecież jakbym się rzucił do wody to mogłaby ona wystąpić z brzegów. Razem z tymi wszystkimi rybami i innymi skorupiakami, które tam se w niej mieszkają.     




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń