To
był jeden z najbardziej wyjebanych w kosmos wieczorów EVER! Kurwa, ever
normalnie. Można by powiedzieć, jebnięcie na maksa, gdyż inaczej nie da się
tego opisać. Na to czekaliśmy wieki.
Spotkaliśmy się z chłopakami po
kilkunastu latach, starym dobrym składem. Tą samą drużyną, którą trzymaliśmy
się za gówniarza, jeszcze potem w latach po podstawówce i jeszcze kilka lat
później, po wszystkich szkołach.
W tamtych czasach byliśmy ze sobą razem na dobre i złe. To z tymi chłopakami dzieliłem w młodości troski, zmartwienia oraz inne jeszcze bolączki, to z nimi dzieliłem wszystko to, co mnie w sercu kuło, a czego nie mogli uleczyć rodzice.
W tamtych czasach byliśmy ze sobą razem na dobre i złe. To z tymi chłopakami dzieliłem w młodości troski, zmartwienia oraz inne jeszcze bolączki, to z nimi dzieliłem wszystko to, co mnie w sercu kuło, a czego nie mogli uleczyć rodzice.
Bo nie ma nic piękniejszego na tym świecie niż
solidarność plemników
i męska przyjaźń, która trwa na dobre i złe. Zawsze mogłem liczyć na tych gości. Zawsze.
i męska przyjaźń, która trwa na dobre i złe. Zawsze mogłem liczyć na tych gości. Zawsze.
Cały
wieczór przeszedł moje najśmielsze oczekiwania, chłopaki pewnie też są za, bo
było jak za starych dobrych lat i na pewno każdy z nas zapamięta na długo ten
wypad do Kęt, który okazał się strzałem w dziesiątkę dla takich starych koni, jakimi
już jesteśmy.
Organizatorem i człowiekiem do zdań
specjalnych, a zarazem operatorem kierownicy czerwonego sejcenta byłem ja, a to
dlatego, że nie piję alkoholu, od lat, wiec po prostu jeżdżę na wszystkich
imprezach i wożę ludzi. Ale myślę, że warto było się trochę poświęcić się dla
starych dobrych kumpli, którzy przybyli na moje wezwanie.
Kiedy
widziałem uśmiechnięte twarz chłopaków, gdy się witali, poczułem się zupełnie jak ktoś wyjątkowy. Co
tu dużo gadać. Dla takich chwil warto żyć, kiedy wszyscy naokoło są szczęśliwi
i dobrze się bawią.
Ale
uwaga! Jeszcze kilka dni przed spotkaniem miałem mieszane – jak koktajl z
czarnej mamby – uczucia co do tego, czy uda nam się tym razem spiknąć. A
wszystko dlatego, że już w zeszłym roku chciałem skrzyknąć ekipę, lecz niestety
nic z tego nie wyszło, bo wszyscy się wykruszyli dosłownie tydzień przed
godziną ZERO.
I
teraz tak se pomyślałem, że też będzie powtórka z rozrywki, że chłopaki
odpuszczą, bo się nagle okaże, że dzieciaków nie ma z kim zostawić, że jakieś
nagłe niezapowiedziane wcześniej odwiedziny rodzinki znad morza, że sąsiad
potrzebuje pomocy przy naprawie ogrodzenia, że żona rodzi, że kurczak został w
piekarniku i nikogo nie ma w domu, że pokoje trzeba odkurzyć, że dzieciaki trzeba
nakarmić, że wpada ekipa remontowa itd. itp.
Myślałem sobie, że znowu odpuszczą i
będzie masa wymówek, jak to często w życiu bywa. Bałem się, że znowu nic z tego
nie będzie, ale na całe szczęście pomyliłem się, jak diabli się pomyliłem.
Stało się zupełnie inaczej, niż założyłem zaraz na wstępie. Dobrze, że się nie
poddałem z tą organizacją
i parłem do przodu, aby sprawić, że się znowu spotkamy starą drużyną.
i parłem do przodu, aby sprawić, że się znowu spotkamy starą drużyną.
(Ci,
co organizują eventy, to wiedzą, że to od czasu do czasu twardy orzech do
zgryzienia w chwili, gdy ludzie nie dopisują i trzeba ustalać kolejne terminy).
Ale
kurwa mać! Udało się na spotkać! Naprawdę! Udało nam się spotkać męskim składem
po kilkunastu latach wyjętych z życiorysu. Ależ ten czas leci! Kto by pomyślał,
że już tyle lat za nami i że znowu siądziemy przy jednym stole.
Data tej imprezy siadła nam idealnie.
Jak nigdy. Wszyscy mieli wolne
i spotkaliśmy się, ot co. Chyba nikt się tego nie spodziewał, a może się spodziewali. Nie wiem. Ja do samego końca bałem się, że to gdzieś po drodze nie wypali i znowu zostanę sam na tej tratwie.
i spotkaliśmy się, ot co. Chyba nikt się tego nie spodziewał, a może się spodziewali. Nie wiem. Ja do samego końca bałem się, że to gdzieś po drodze nie wypali i znowu zostanę sam na tej tratwie.
Cała impreza zaczęła się na kęckim
rynku. Usiedliśmy w tym takim ogródku tuż obok małej fontanny. Kto z okolic Kęt,
to wie, gdzie to jest.
Chłopaki w trakcie picia piwa zeszli na krótką
chwilę na temat budowy domów…
To se wtedy pomyślałem…
– Kurwa, jak oni tak będą pierdzielić
cały wieczór, to nie. Ja wysiadam
z tego pociągu i jadę do domu.
z tego pociągu i jadę do domu.
Ale na całe szczęście tak się nie stało! Przez
cały niemal wieczór nie było tematów typu dzieci, rodzina, dom, budowa, dzieci,
dom, rodzina, budowa i tak dalej. Ble, ble, ble. Nie! W ogóle nie było mowy o
tych sprawach i to na całe szczęście, bobym chyba nie wytrzymał. Temat domów był
tylko małym epizodem, który szybko poszedł w zapomnienie. Potem były już tylko
totalne zjeby, jak za starych dobrych czasów.
Zaczęliśmy
o 18, lecz jeszcze nie było z nami wszystkich. Dlatego po dziewiętnastej
skoczyłem jeszcze czerwonym sejczem po Bułgara i Maroła do Nowej Wsi. Szybko
ich przywiozłem na rynek i zostawiłem z chłopakami. Potem pojechałem jeszcze po
Wujka. Kiedy przyjechaliśmy z Wieprza, skład był prawie cały. Paweł, Damian,
Przemo, Bugi, Maroł, Młody, Wujek i ja.
A w międzyczasie doszedł jeszcze Maciej Roman (tak, to jedna i ta sama osoba). Zabrakło tylko Zbyszka i Piotra. Niestety, nie wyrwali się z domu. Nie dali rady tym razem, a szkoda. Może następnym razem, panowie, bo na pewno będzie następny raz. To Wam mogę zagwarantować!!!
A w międzyczasie doszedł jeszcze Maciej Roman (tak, to jedna i ta sama osoba). Zabrakło tylko Zbyszka i Piotra. Niestety, nie wyrwali się z domu. Nie dali rady tym razem, a szkoda. Może następnym razem, panowie, bo na pewno będzie następny raz. To Wam mogę zagwarantować!!!
Siedzieliśmy tak sobie kulturalnie na
rynku. Chłopaki pili piwko, a ja, jako niepijący, schłodzoną wodę gazowaną. I
kiedy tak chłopaki wypili po tym piwku, czy nawet kilku, zaczęło się! A
dokładniej, zaczęły się zjeby, których nie mogę tutaj opisać, bo chybaby mnie
chłopaki zlinczowali. Wole to pominąć
i skupić się na innych aspektach wyprawy. Takich bardziej ogólnych.
i skupić się na innych aspektach wyprawy. Takich bardziej ogólnych.
W końcu zebraliśmy się z rynku do
Mordoru. Kto jest z Kęt i okolic,
a bywał tam, ten kojarzy na pewno stary Sabat, który już nie jest, jak się okazało, Sabatem, tylko nową knajpką, która nazywa się chyba Kaffeja ( przynajmniej z tego, co mi Bugi mówił). W sumie poszliśmy tam za namową Bułgara Czornego, jak noc kurka i, jak się okazało, był to strzał w dziesiątkę.
a bywał tam, ten kojarzy na pewno stary Sabat, który już nie jest, jak się okazało, Sabatem, tylko nową knajpką, która nazywa się chyba Kaffeja ( przynajmniej z tego, co mi Bugi mówił). W sumie poszliśmy tam za namową Bułgara Czornego, jak noc kurka i, jak się okazało, był to strzał w dziesiątkę.
Maciek Roman stwierdził nawet, że ten
nowy Sabat sprawia, że czuje się jak na Kazimierzu w Krakowie i chyba wszyscy
poczuliśmy jej klimat. Knajpa jest super. Mogę śmiało polecić.
Podobno serwują tam wyjebiste bagietki,
o których mogą coś więcej opowiedzieć Maroło i Bugi, którzy je jedli. Jak ich
kiedyś spotkacie na ulicy, to możecie o to zapytać. Mówili, że dobre i łechtają
podniebienie, lecz niestety nie było mi dane skosztować tego przysmaku. Może
następnym razem.
Siedzieliśmy w starym Mordorze. Imprezowaliśmy
z pełną kulturą. No prawie pełną, póki Maroł nie zaczął rzucać tymi swoimi
żartami na prawo i lewo o różnych rzeczach, lecz w pozytywnym znaczeniu. W
ogóle cały wieczór to był jeden wielki zjeb. Normalnie, zjeby totalne leciały
na prawo i lewo. Były małe i duże, mniejsze i większe, średnie i różne inne
takie. Śmialiśmy się cały czas, non stop, bez przerwy. Od czasu do czasu przekrzykiwaliśmy
się, bo każdy miał coś do powiedzenia odnośnie starych czasów i różnych akcji
jakie przeżyliśmy niegdyś.
Ludzie przy stolikach obok jakoś chyba
nas w sumie znieśli. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo nie było żadnej burdy i
nikt nie dostał po ryju, jak to czasem bywało w tamtych latach. A byliśmy na
pewno bardzo głośno. Całe szczęście, że właściciel nas też zdzierżył niemal do samego
końca, ale tak naprawdę podejrzewam, że jak się zebraliśmy do domu, to pożegnał
nas z wielką ulgą.
I jedno wam powiem! Ludzie po latach w
ogóle się nie zmieniają. Nic
a nic. I chociaż lat przybyło i siwych włosów też, to dalej jesteśmy tą samą paczką sprzed lat, która trzymała się razem przez cały czas.
a nic. I chociaż lat przybyło i siwych włosów też, to dalej jesteśmy tą samą paczką sprzed lat, która trzymała się razem przez cały czas.
Boję
się, że za to, co teraz napiszę, będę miał u chłopaków przewalone
i każą mi usunąć wpis, ale co tam. Nie byłbym sobą, gdybym nie napisał kilku zdań o nich. Na wszelki wpadek nie podaję nazwisk, tak że tego.
i każą mi usunąć wpis, ale co tam. Nie byłbym sobą, gdybym nie napisał kilku zdań o nich. Na wszelki wpadek nie podaję nazwisk, tak że tego.
Bułgar
To dalej czarna mamba, czorny jak noc
krogulec, tyle tylko, że teraz ma na tyle głowy odwrócony trójkąt i nikt nie
wie, co to jest. Eh, te nowe fryzury dwudziestego pierwszego wieku… Widać, Bugi
idzie z czasem i jest trendy. Jedni (tak jak ja) zapuszczają długie brody, a
inni noszą na potylicy odwrócone trójkąty, które mogą oznaczać tak naprawdę
chuj wie co.
Paweł
To jak zwykle kabareciarz do potęgi!
Jego każdy żart to czysty, jak oszlifowany diament, majstersztyk. Paweł to taki
Charlie
Chaplin dwudziestego pierwszego wieku w naszej ekipie. Lepiej mu
wychodzi, jak nic nie mówi. XD
Jego żarty w ten wieczór były wybitne jak
słynne przemówienie Winstona Churchilla z czasów drugiej wojny światowej.
Wybitne i tak naprawdę jedyne w swoim rodzaju. Nie do podrobienia. To one sprawiły,
że chyba wszyscy wróciliśmy do czasów dzieciństwa, jak za sprawą magicznej
różdżki.
Panowie! Bo pingwin – każdy wie o co
kaman.
Damian
Jak
zwykle szczypał nas za suty i co tu dużo gadać! Chyba nie ma sensu się
rozpisywać, jak nasz kumpel lubuje się w męskich suteczkach. Damian wprost
chyba uwielbia je miętosić między swoimi palcami. Ale czy to powód do wstydu?
Chyba nie, to po prostu jest część naszego życia od zawsze i musimy
z tym trwać. Oczywiście, że niemal w każdej ekipie znajdzie się taki pozytywny gościu, który robi podobne rzeczy i wydaje mi się to normą. No, przynajmniej było w naszych czasach. Nie wiem, jak teraz bawi się młodzież.
z tym trwać. Oczywiście, że niemal w każdej ekipie znajdzie się taki pozytywny gościu, który robi podobne rzeczy i wydaje mi się to normą. No, przynajmniej było w naszych czasach. Nie wiem, jak teraz bawi się młodzież.
Wujek
i Przemo
Wujek dalej jest rudy! A twierdzi od
lat, nieustannie, że jest blondynem. Ale i tak dalej jest rudy. Ale pst… ja nie
o tym… LOL…
Wujek to przykład typowego kawalarza, tak samo
jak Przemo. Ich żarty są jak wisienki…
Nie, wróć! Co ja gadam!
Ich żarty są jak wielkie wiśnie na przeogromnym
torcie, które każdy chce mieć. Nic dodać, nic ująć. Potrafią rozbawić i zawsze są
totalnie wyluzowani. Żarty jednego i drugiego to kupa śmiechu, one sprawiały,
że człowiek naprawdę dobrze się bawił tamtego dnia. Myślę, że Przemo oraz Wujek
mają w sobie wielkie pokłady pozytywnej energii i ich żarty to wyśmienity
poziom dla każdego z nas. Można ich słuchać na okrągło i tego, co mają do
powiedzenia. Robią zjeby totalne jak nikt inny. Łogień z dupy, panowie. Pokłony
dla Was od marnego pisarza tego jeszcze marniejszego bloga
Młody
W nim zaszła zmiana, o tak, lecz chodzi
mi bardziej o wygląd niż charakter. Młody, krocząc przez życie, do dzisiaj
został tym Młodym, którym zawsze był, ale gdzieś w połowie drogi stracił
wszystkie włosy. A niegdysiejsza tak bujna fryzura, która robiła furorę we
wszechświecie,(nawet poza układem słonecznym) poszła w zapomnienie. Ostały się
tylko zdjęcia i mgliste wspomnienie przeszłości.
Czas chyba jednak nas doświadczył
odrobinę. My jesteśmy siwi, a młody ma główkę łysą i śliską jak palantir z
Władcy Pierścieni.
Maroł
No właśnie, Maroł. Jakże ciężko jest mi
go określić. Eh, te jego żarty na pograniczu wyrafinowanego smaku i totalnej
żenady, lecz ciągle śmieszne i do tego zboczone jak stado dzikich surogatek,
które kopulują od rana do wieczora.
Maroł, może pokażesz, jak kiedyś grałem na Sam
Wiesz Czym. Tuturtutitutu Hehe. Jak dla mnie hit wieczoru, jak to powiedziałeś.
Teraz śmieję się do siebie, gdy piszę tego posta.
Maciek
No, cóż można powiedzieć o Maćku poza tym, że
jest też Romanem. He he. Maćka poznaliśmy dopiero kilka lat temu, ale wszyscy go
od razu polubili.
I muszę go przeprosić w imieniu chłopaków, że w ten wieczór musiał słuchać naszych żartów i wspomnień z dawnych lat. Niemal bez końca, wciąż i wciąż.
I muszę go przeprosić w imieniu chłopaków, że w ten wieczór musiał słuchać naszych żartów i wspomnień z dawnych lat. Niemal bez końca, wciąż i wciąż.
Maciek, przepraszam cię, stary, ale w pewnych
momentach pewnie byłeś mocno zniesmaczony, jak tych dwóch łysych kolesi za
tobą, którzy patrzyli na nas jak na bandę totalnych debili. Ich miny mówiły
wszystko. XD
Dżampera skończyła się o północy. Nawet
jak na takich starych pryków to trochę posiedzieliśmy i było naprawdę mega! Za
jakiś czas powtórka
z rozrywki, panowie. Obecność obowiązkowa i ma tylko nadzieję, że będą wszyscy.
z rozrywki, panowie. Obecność obowiązkowa i ma tylko nadzieję, że będą wszyscy.
Uwaga! Ten wpis nie ma na celu obrażania
kogokolwiek i raczej należy go traktować z mocnym przymrużeniem oka. Zwłaszcza
opis chłopaków.
Pozdrawiam
Adrian Szymalski
Padłam normalnie! Takie wpisy mogłabym czytać codziennie! Cieszę się, że mogliście się spotkać starą ekipą :)
OdpowiedzUsuńByło naprawdę mega odlotowo :) Za jakiś czas będzie trzeba to powtórzyć :)
UsuńŚwietna sprawa takie spotkania,:D ja uwielbiam haha też muszę zorganizować coś z moimi wariatami :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto :)
OdpowiedzUsuń