Zadziwiające
dla mnie jest to, jak człowiek zmienia się w ciągu życia. Wydaje mi się, że
można podzielić ten okres na kilka etapów. Przedszkole, szkoła, praca i
starość, po której otwierają się wrota do nieśmiertelności.
Wiek
przedszkolny oraz początek szkoły to chyba najciekawszy okres. Wtedy tak
naprawdę znaczenie ma dla nas chwila obecna, czyli prościej mówiąc, teraźniejszość. Przeszłość i przyszłość nie istnieją, bo kto
w takim wieku myśli o tym, co może się wydarzyć za rok albo dwa. Mając pięć lat nie rozpamiętuje
się tego, co wydarzyło się wczoraj. Składam dłonie do ust i krzyczę do was na
całe gardło, jako przedszkolak, że wczoraj uleciało i już nie wróci, a jutro
jest za daleko. Dzieciakom nie jest potrzebne do szczęścia takie rozpamiętywanie.
Jest po prostu zbyt beztrosko. Czerpiemy wtedy z życia ile się da.
Ciekawym
elementem tego zakręconego okresu jest pewna siła - można nazwać ją mocą, która
towarzyszy nam cały czas niczym dobry anioł stróż. Jest to - ściślej mówiąc -
MAGIA DZIECIŃSTWA! Jest jakby napędem pobudzającym nas do działania. Dzięki
niej chcemy się bawić. To przez nią wierzymy w takie rzeczy jak cuda,
smoki , wróżki , czarodziejów itd. Wierzymy również, że każdy kto nas otacza jest dobrym
człowiekiem.
Zdradzę
wam teraz sekret. Te wszystkie cuda, smoki, itd. W chwili wkraczania w dorosłość
mamy bardzo głęboko w czterech literach.
Mówiąc dosadniej i trochę wulgarniej, w dupie. Basta! Koniec kropka… Dziękuję dobranoc. Nie
przegadacie mnie za żądne skarby świata, że jest inaczej.
Weźmy
sobie pod lupę. Np. św. Mikołaja. Nie żebym się czepiał gościa, ale ten osobnik
jest bardzo dobrym przykładem, aby wyjaśnić wam, o co dokładnie mi chodzi. Kiedy jesteśmy mali, Mikołaj jest dla nas
ideałem, a nawet mentorem. Człowiekiem z bieguna. Pamiętacie takie okrzyki w
dzieciństwie? Tato co przyniesie mi św.
Mikołaj . Mikołaj to sympatyczny staruszek z bujną białą brodą i lekko
wystającym brzuszkiem. Lekka nadwaga, oczywiście, nie przeszkadza w uprawianiu zaawansowanego
kominiarstwa. Wiecie, o co mi chodzi… podjazd saniami na dach, wór na plecy i hop do komina. Niestety, ale w miarę
dorastania ta całą magia przez duże M, która nas napędza, w miarę upływu czasu
zaczyna zanikać, blednąć, aż w końcu całkowicie ulatuje. Niestety wiem, że już
nigdy nie wróci. Kiedy jesteśmy starsi
świat wygląda zupełnie inaczej? Ten
cały Mikołaj, sympatyczny staruszek przechodzi nagłą metamorfozę i to taką
super mega. Staje się nagle starym zarośniętym grubasem i czuć od niego jakimś
tanim jabcokiem za pięć zł. Oczywiście oznacza to, że przestaliśmy w niego
wierzyć.
Ale
dlaczego to wszystko ulatuje? Dlaczego znika gdzieś po drodze do śmierci?
Pewnie się domyślacie? Odpowiedz jest banalnie prosta. To wszystko przez
DORASTANIE. Jest to etap, w którym dochodzi do gwałtownych zmian w życiu. Każdy z nas staje się odkrywcą. Zaczyna się
poszukiwanie. Stajemy się ( prawie) dorosłymi odkrywcami. Jesteśmy jak Vasco da
Gama, Krzysztof Kolumb, Ferdynand
Magellan. Wypływamy na szersze wody i płyniemy w poszukiwaniu czegoś co można
określić jako nowe lądy i szersze
horyzonty.
A
co jeszcze się dzieje, kiedy wkraczamy w dorosłość? W tym momencie słyszę piskliwy
krzyk w głowie. A woła on do mnie. Żegnajcie dni beztroski! Oto idę, młody i mam
zamiar podbić cały świata. Stanę się naprawdę kimś. Będę wielkim przywódcą, wodzem naczelnym
narodów i wiem to na pewno, że porwę za sobą rzesze, które podążą za mną w same
czeluści piekielne. Wydaje mi się,
że podczas takiego wkraczania w dorosłość w czasie nauki szkolonej, nachodzą
nas takie dziwne euforyczce myśli, lecz kiedy przeminą i trzeba podjąć pierwszą
pracę dochodzi do twardego lądowania na
betonie. Zdajemy sobie sprawę, że etap po szkole czasem nie jest tym, co
chcieliśmy osiągnąć. Zderzenie z
rzeczywistością boli, czasem nawet trochę za bardzo. I co wtedy? No.. Jak to
co, głowa do góry, bo przecież trzeba jakoś funkcjonować w społeczeństwie?
Trzeba wziąć się w garść i myśleć o przyszłości rozpamiętując jak to nam było
dawno temu, kiedyś w przeszłości w szkole czy nawet przedszkolu...
Starość,
jakie to szczęście, że jestem od niej jeszcze daleko, daleko. W roku 2014
wskoczyła mi dopiero 3 z przodu, więc o starości nie rozmyślam, co nie zmienia
faktu, że nie obserwuję ludzi starszych kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt
lat. Wiem, że w wieku np.
siedemdziesięciu lat na pewno jest
ciężko i to bardzo. Trzeb zdać sobie sprawę z tego, że starość jest nieunikniona
niestety. Jest to zmierzch, to prawie
koniec przygody na naszym globie. Po niej kończy się wędrówka czy raczej
powinienem powiedzieć, przygoda na ziemi. Jest jakby przedsionkiem do
nieśmiertelności, takimi małymi wrotami do innego wymiaru. Mówiąc jeszcze
prościej, kostucha już się nami interesuje.
Pewnego dnia śmierć wpada do naszego domu i zabiera w inne bliżej
nieokreślone miejsce. (A jak to miejsce wygląda? Dokładnie wam nie powiem, bo nigdy tam nie
byłem.:)) Jednak wiem, że jest mega czadowe. Wiem, że zaczniemy tam kolejną
zawirowaną przygodę. Nową i całkiem inną. Podejrzewam, że tam gdzieś to musi
być dopiero pozytywna jazda bez trzymanki. Oczywiście mogę się mylić, co do
moich rozważań na temat życia po śmierci. Mogę, ale nie muszę, bo kto z was zabroni
mi tak myśleć. No nikt i tyle w temacie starości.
Trzymajcie
się , cześć i do następnego wpisu…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz