poniedziałek, 23 listopada 2015

J.S.Spider pisze czym jest Pisanie







Mhm… kawa przed moim nosem na zagraconym biurku paruje prawie jak  komin  stalowej  lokomotywy.   Cudowny aromat roznosi się po całym pokoju. Słodka woń kawy wypełnia każdy kąt, rozpływa  się wolno, wycieka spod  szpary pod drzwiami i sunie do następnego pomieszczenia niczym lekka jesienna mgiełka .  Wdycham tę słodką woń  miarowo i powoli, następnie biorę łyk trunku. Potem drugi i trzeci. Nie mogę się oderwać od filiżanki, lecz po namyśle odkładam ją przed siebie.  Chwilowo kończę degustację.   Co prawda, już trochę późna pora na kawę , bo jest grubo po 18, ale co mi tam...
 Czuję że nadszedł czas opowiedzieć o czymś, co od dłuższego czasu kołata  się po moim rozczochranym czerepie. Naszła mnie ochota, aby   napisać o tym, jak  wpływa na  mnie pisanie.     


   Przelewanie myśli na papier to  bardzo  twórczy  stan umysłu,    który pozwala przemierzać inne wymiary i  światy.  To nic innego jak  nirwana, haj po dobrych nielegalnych  dragach, czy nawet  uzależnienie. Czynności, które wykonuje się na co dzień  (mam tutaj na  myśli wszystko to, co nie jest związane z  naszymi pasjami)  mam tak naprawdę gdzieś,  odkładam je na  dalszy plan, bo  nie mają dla mnie znaczenia. Są zwykłe, szare i nijakie. Nienawidzę twardo stąpać po ziemi. Wolę sobie trochę pobujać w obłokach, a pisanie mi w tym bardzo pomaga.   Jestem marzycielem w pełnym znaczeniu  tego słowa. Pisanie jest dla mnie totalną ucieczką od tego, co nas otacza.   Siadając przed klawiaturą czy kartką papieru, znikamy tak naprawdę ze świata realnego. I dobrze mi z tym.  Codzienność dla mnie nie istnieje, zwłaszcza ta polska,  szara i ponura.    

   


Jeśli ktoś już z Was zawędrował na tego bloga  i nie uprawia namiętnego pisania, niech poczyta, jak jest ze mną.  To nie jest tak, że ja tylko siedzę   wygodnie w fotelu i stukam w klawiaturę. To nie jest jakaś  błaha czynność, przy  której nie trzeba wiele kombinować.

Wypluwanie z siebie ciągów liter to cholernie ciężka praca i do tego bardzo, ale to bardzo czasochłonna. Tak właśnie jest.  Zacząłem  to robić po wielu latach przerwy. Uwierzcie mi na słowo, że miałem około piętnastu  lat  całkowitego zastoju w twórczym przelewaniu myśli na papier. Jakieś dwa lata temu stwierdziłem, że wracam, i tak oto jestem. Dziś już bardzo dobrze wiem, że  napisanie  tekstu nie jest proste czy błahe, i nie przychodzi ot tak.   

    Nie mam określonego grafiku, o której i jak długo muszę siedzieć przed komputerem, aby coś stworzyć. W niektóre dni  tworzę  po południu, godzinę, pół, to zależy.  Kiedy indziej późnym wieczorem albo rano.  Jeżeli dobrze idzie, można pisać o każdej porze dnia czy nocy, w każdym miejscu na ziemi. Zdanie za zdaniem, słowo za słowem. Jeśli myśli przychodzą  do  głowy, a następnie stają się  znakami na papierze, oznacza to, że wpadła do nas  Wena.  Oczywiście, człowiek nie jest maszyną.  Od czasu do czasu mam krótkie   przerwy w pisaniu.      Nie mogę zdania złożyć, klnę, mruczę do siebie albo do świata na około, i nic.   Kasuję tekst, który napisałem albo drę zapisaną kartkę i rzucam do kosza. Co wtedy robię?   Pisze dalej,  piszę na siłę. Czasem coś zaskoczy, a jeśli nie to daję sobie siana na dzień, dwa. Wiem, że Wena wraca, zawsze wraca. Nie ma  dzisiaj, będzie jutro. Jest niczym  bumerang. 




 Nie piszę dla hajsu, sławy, prestiżu. Piszę dla was, chcę żebyście czytali te teksty. Jeśli na bloga wejdzie 100 osób, a z tej setki tylko jedna przeczyta jakiś tekst, to i tak będzie to dla mnie sukces i będę za to wdzięczny.  Tworzę dla ludzi łaknących  życia, nieważne, czy młodych, czy starych. Jednak przed wszystkim piszę dla siebie. To jest mój sposób na życie. To jest moja nirwana. To jest moje uzależnienie.

Jeśli ktoś z was chce zacząć pisać, moja rada brzmi tak: nie odkładajcie pisania na jutro. Liczy się teraz. Żeby pisać, trzeba pisać.  Ja na przykład, pisząc ten tekst, czuję się naprawdę zajebiście. Czuję się naprawdę pisarzem, co prawda marnym, ale czuję, że tworzę…  trochę wolno, ale  jednak.  Wczoraj,  będąc w stanie totalnego zamyślenia, stwierdziłem. że  pisanie daje mi poczucie prawdziwej, dzikiej wolności w świecie zniewolonym przez system. Znowu chodzi mi o polską, szarą rzeczywistość.



   Ten realny świat, który nas otacza, to jeden wielki betonowy chłam, z którym każdy z nas walczy na swój własny sposób.  Najgorsze jest to, że to walka  prawie  nie do wygrana.  Na naszej drodze stają potężne wiatraki, czyli system, o którym wspomniałem wcześniej.  Jednak czy naprawdę nie możemy z nim wygrać? I tutaj was mam.  Możemy! Trzeba przecież walczyć.  Nie możemy się poddawać.   Jeśli ktoś od rana do wieczora bez przerwy na wszystko narzeka  i ciągle mówi, jakie życie jest do bani… to przepraszam bardzo, ale oznacza  to  jedno. Taki człowiek dał się porwać wiatrakom  i stał się cieniem.  Wygrywa tylko ten, kto ucieka do swoich pasji i do tego, co kocha.  W dzisiejszym świecie system jest niczym twór, który kontroluje nasze życie. Dlatego trzeba być silnym duchem, mieć marzenia, cele, motywację do życia.  Wstając rano z łóżka i spoglądając w lustro, trzeba nastawić się pozytywnie  na to, co nas czeka.   Każdy dzień może nas przecież przybliżyć do osiągnięcia sukcesu i do tego, w co wierzymy i o czym marzymy.  Bylibyśmy głupcami, gdyby nie codzienne   uciekanie do naszych pasji, które pomagają nam przetrwać. Ja osobiście zachęcam do pisania. Zresztą ci, co piszą, wiedzą jak jest.  Pisanie jest zajebiste.  Pozdrawiam.



2 komentarze:

  1. Adrian super się to czyta:) Pisz, bo chętnie będę tutaj wracać Ania K.

    OdpowiedzUsuń
  2. Anno , dziękuję Ci za te miłe słowa :) Cieszę się że będziesz tutaj zaglądać. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń