sobota, 28 listopada 2015

Jest taka czarodziejska knajpka...



Jest taka czarodziejska knajpka, w której spotykają się różni ludzie. Ciekawi, weseli…  oczywiście zdarza się również, że  przychodzą  do niej osoby  nudne, lecz takich jest bardzo mało, wiec lepiej nie zwracać sobie nimi niepotrzebnie  głowy. Wszystkie te osobistości przychodzą do lokalu, aby porozmawiać o życiu. A to piwo piją przy tym, a to coś bezalkoholowego,  a to jedzą coś smacznego.  Bo prawda jest taka, że jedzenie serwuje się tam bardzo dobre, łechtające podniebienie.  Uwielbiam wcinać tam frytki o grubości kciuka podawane z sosem szefa.   Ich smak przenosi mnie w krainy, które są pokolorowane jaskrawą farbą.  Pewnie niektórym wydaje się dziwne, że można tak pisać o frytkach. Ktoś powie „Przecież to tylko frytki”. No właśnie nie! To nie są tylko frytki.  Nigdzie nie jadłem tak dobrych  jak tam,  w tej magicznej knajpce.  



Lokal nie jest duży. Nie ma pięciu gwiazdek (gwoli ścisłości… nie ma ani jednej). Może dla niektórych jest tam zbyt ciasno.  Może lokal jest zbyt mały.  Może  co poniektórzy duszą się w nim z tego powodu… Ale wiecie co? Wcale mi nie przeszkadza rozmiar pomieszczenia i to, że nie ma gwiazdek.   Jest tam coś fajnego, coś, co mnie przeciąga, pewna rzecz, która powoduję, że tam chodzę  i wypijam litry  kawy przy barze.  Knajpka ma coś, czego nie da się kupić za żadne pieniądze świata. Coś, co przyćmiewa wszystkie gwiazdki. Chodzi mi o klimat, jaki tam panuje oraz niesamowite jedzenie. Wszystko to zasługa właściciela ­- Krzyśka oraz  Pauliny. Knajpka tym fantastycznym klimatem bije na łeb, na szyję inne lokale w okolicy. Jej niebanalny wystrój przyciąga mnie niczym magnes. A czy wiecie, że klimat to podstawa? Jest niczym dusza.  Jeśli jakiś lokal nie ma czegoś takiego,  to niechaj przepadnie.  Właśnie dla tej duszy chodzę do tego magicznego miejsca i pije kawę litrami.










          Można znaleźć mnie tam dosyć często, bo jest tam jak w domu.       Rewelacyjna obsługa  zachwyca kulturą osobistą  przez cały tydzień.  Spotyka się tam mieszanka towarzyska  wartościowych ludzi, z którymi można rozmawiać o wszystkim, co ślina na język przyniesie bez skrępowania, bo jest to drugi dom. Zawsze znajdzie się tam ktoś wartościowy, ktoś ciekawy.  







             Szefem jest Krzysiek, pozytywnie nastawiony do życia człowiek o pogodnym usposobieniu.   Co prawda, żarty, którymi  operuje na co dzień, trochę mnie przerażają. Nie chodzi o to, że mnie nie śmieszą. Przeważnie Krzychu   zapodaje naprawdę dobre kawały  i  w takich momentach  miażdży wszystkich satyryków,  jacy stąpają po ziemi. Niestety, jak to w życiu… zdarza mu się spalić od czasu do czasu jakiś dowcip.   Wtedy do złudzenia przypomina mi  Karola  Strasburgera z „Familiady” i jego suchary. Na szczęście takich wpadek ma bardzo mało.  Cóż…  ważne, że ten niski blondyn  ma  dystans do siebie i za to go lubię. W sumie  czasami się zastanawiam,  co siedzi w tej jego zakręconej  mózgownicy? Chyba lepiej nie wiedzieć.   Obawiam się, że może to być coś mrocznego, przez co nie mógłbym zasnąć do końca życia. Tak czy inaczej, jest człowiekiem, z którym naprawdę fajnie mi się konwersuje.   Naprawdę lubię tego niskiego gościa.   Jest pozytywnym bohaterem  w moim życiu.   Niestety, ale prawda jest taka, że takich wartościowych ludzi jak Paulina i Krzychu jest coraz mniej.      








Jeśli chodzi o Paulinę..  oczywiście nie mógłbym nie wspomnieć o kobiecie, którą wszyscy nazywają „Pamela”, jednak zacząłem się teraz zastanawiać, skąd się właściwie wziął ten pseudonim. Kiedy i jak to się stało, że od niej przylgnął?  Pozostanie to na razie tajemnicą. Prawdopodobnie  będę musiał o to zapytać Paulinę  przy najbliższej okazji.

 Z tą kobitką schodzimy na wszelkiego rodzaju tematy. Nieraz  jest   sporo do obgadania.   Polityka , świat, uchodźcy napływający do Europy…  Na ogół komentujemy to, co jest aktualnie na tapecie.  Kiedyś nawinął nam się temat „50 twarzy Greya”,  z którego mieliśmy kompletny polew.  Czasem przy barze jest  niezła chłosta z polskich polityków, zwłaszcza z powszechnie lubianego Donalda Tuska. Kilka dni temu z kolei nawinął nam się temat homoseksualnych księży, jednak nie doszliśmy do żadnych konkretnych wniosków, więc rozmowa szybko zmieniła się w lekką dyskusję o wszystkim i o niczym. 

      Mówiąc szczerze, muszę przyznać, że miałem kiedyś dystans do Pameli.  Wydawało mi się, że jest strasznie poważna i mało sympatyczna. Jej wzrok przywodził na myśl Królową Lodu i czasami miałem wrażenie, że Pamela mogłaby nim zabijać ludzi i zwierzęta.  Myliłem się co do niej i źle mi z tym.  Na szczęście nie rozpaczam na tym, bo po tym, jak poznałem ją bliżej,  pijąc  kawę przy barze w tej magicznej knajpce , stwierdzam że  jest z niej super dziewczyna. Uwielbiam z nią gadać na wyżej wymienione tematy i dochodzić   czasem do ciekawych wniosków. Kiedyś na przykład wspólnie stwierdziliśmy, że Polska powinna olać Unię Europejską sikiem prostym przerywanym  i nawiązać  współpracę z Rosją. Tak jakoś to wyszło w rozmowie… :P


          Gdyby ktoś z Was przejeżdżał kiedyś drogą wojewódzką nr 948, która przecina Nową Wieś w gminie Kęty na dwie części, niechaj zajrzy do magicznej knajpki naprzeciwko marketu Delfin.  Gwarantuję, że „Kriss Kebab” przywita was ciepło i uraczy daniami godnymi królów. Tam znajdziecie klimat, którego nie kupicie za żadne pieniądze świata, a to wszystko dzięki Krzysztofowi i Pameli. 

3 komentarze:

  1. Kudi, jak już dodajesz fotu to tu piwinno się znaleźć kilka portretów (a przynajmniej jeden) ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Kudi, jak już dodajesz fotu to tu piwinno się znaleźć kilka portretów (a przynajmniej jeden) ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej. No niestety nie ma :( Następnym razem się ogarnę. :) Przynajmniej tak mi się wydaje :)

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń