wtorek, 23 lipca 2019

„BEBOKI W MAŚLE”


         Oboje byli nadzy. Leżeli jeszcze w łóżku. To był słoneczny poranek. Czekali  na żarcie, które zamówili niespełna godzinę wcześniej. Baltazar w sumie nie wie, co zostało zamówione, bo to Ania jego dziewczyna złożyła zlecenie.
– Co zamówiliśmy, kochanie? – mówi słodkim, gładkim jak jedwab głosem Baltazar. 
– Yyyy – mówi Ania i się zwiesza.
Kątem oka Baltazar widzi, że Anka skroluje znowu Facebooka, na lapku. Jego dziewczyna patrzy już na nowe ciuchy dostępne  na Allegro. 
– No to co zamówiliśmy? – pyta jeszcze raz.
– Beboka  w maśle – odpowiada Anka.  ­
– Hmm, bebok w maśle ? Fajnie.– pauza – Ania – pyta Baltazar jeszcze raz. – A co to kurwa jest ten bebok w maśle?   
– No jak to co? Bebok w maśle, a to nic innego jak bebok w maśle. 
– Aha…
  Kurwa, co to jest ten bebok w maśle? Myśli mężczyzna. Jak to się, kurna, je? I z czym to się je i jak to się w ogóle przyrządza? Gotuje czy co? Czy to od razu w maśle jest? Czy masło w beboku? Czy bebok  na maśle. Czy jak? 
– Mózg rozjebany… – szepce do siebie, Baltazar.
– Co? – pyta Ania, zwieszona nad nową kolekcją butów marki Nike.
– Nie, nic. Ja do siebie.  
  Dzwoni domofon.  
– O, jedzenie – mówi Ania. – Jest nasz bebok w maśle. Skoczysz,  po niego?
– No… A włożyć coś na siebie?
– Ale po co? Ciepło jest jak cholera – kwituje Anka.
– No, ale wiesz, żeby tak nie wyglądać, no wiesz, na nudystę – marszczy brwi Baltazar.
– Ale przecież dobre masz to ciało. Takie umięśnione i w ogóle. Idź nago, to i tak na pewno jakiś Ukrainiec, który cię nie zna. A nawet jeśli to Polak, to co z tego? Też cię pewnie nie zna. Idź na golasa. Co tam… Chłop chłopu… jeden ciul… Mało to  na kopalni się naoglądasz, jak się myjecie?  
– Aha, no okej – wychodzi z pokoju i szybkim krokiem schodzi na dół. Szybko otwiera drzwi i staje w nich jak wryty, bo tam przy bramce jakaś babeczka z reklamówką. Wygląda jak Cyganka, ale ma torbę w dłoni i do tego jest bardzo ładna. 
         Bebok w maśle, myśli Baltazar i  lewą ręką zakrywa sobie ptasznika, żeby kobitka go nie widziała, bo to takie trochę krępujące. Balti, powoli podchodzi do bramki, lekko speszony. Kurwa, wiedziałem, żeby nałożyć gacie, myśli. Jednak teraz to już po ptokach.
– Djen dobry – zaciąga kobieta, jakby nie-Polka. Może Ukrainka albo Rosjanka. Na pewno wschód Europy.
          Baltazar, patrzy na nią i próbuje pyrtaska schować jeszcze bardziej pod lewą dłonią, ale coś mu tam wolniuteńko rośnie. Bo się nie spodziewał, że to będzie taka ładna kobieta.
Zawsze przyjeżdżał facet, gdziekolwiek zamawiali, zawsze był to facet. Kurwa mać. JPRDLĘ
       Podchodzi do babki, bo ta stoi jakieś cztery metry od niego w tej cholernej bramce. Cały czas trzyma jedną dłoń na pimpusia i wolniutko zbliżają się do siebie. Ona robi krok i on też. Balti nie ma na sobie nic poza skórą, paznokciami i włosami.  
– Ja tutaju maju cosiu dla panju… Kupiuju pan. Sto złotych – mówi babeczka, zaciągając.  
– W maśle? – pyta Baltazar.
– Ja nie panimaju, proszę pana… ale może i w maślje.
– Ano, oki – mówi Baltazar. –  Bierę od razu. Dawaj pani. Zresztą nieważne… mówi. Dej pani tego beboka.
Babeczka, trochę speszona, bo goły facet, wręcza Baltazarowi reklamówkę do prawej dłoni. 
Baltazar w jednej ręce trzyma beboka, a w drugiej pimpusia.
– Baltazar? – drze się Anka z góry.  
– Co? Nie mogę teraz gadać, bo muszę mieć zasłoniętego pimpaska.
         Anka wychodzi na balkon, też naga… Cycki wiszą jej jak wielkie wory cementu.
– O ja pier… Baltazar! To jakaś dupa jest!
– Nie rozumie po polsku! Ale mam tego beboka. – Baltazar unosi reklamówkę, żeby pokazać ją dziewczynie i się uśmiecha. Stoi tak jeszcze i rżnie głupa, speszony przy ładnej cygance już z skwaszoną miną.  
– No to daj jej kasę i przychodź – drze się Anka z góry.
– Nie mam… Kurde, no nie mam kasy. Nie wziąłem. Zapomniałem. Rzuć stówkę z góry. A pani niech łapie – zwraca się do babeczki. 
– Ja zalapłaju stówaju damju radaju… – zaciąga babeczka.
         Anka znika, nagle pojawia się znowu i rzuca setką, którą łapie ni to Cyganka, ni Ukrainka, na pewno nie Polka.
– Dziękuję za tego beboka  – mówi zawstydzony Baltazar.
– Proszuju samczniuju – Babeczka odchodzi. Mija kilka sekund. Balti patrzy do reklamówki, a tam w środku dwa żywe koty.
– Kurwa, Anka! Ja pierdolę!
         Anka dalej stoi na balkonie, nie czai się, jak jej cyce lecą na barierkę. Goła jest po prostu.    
– No co jest? – pyta Baltazara. 
– To nie bebok.
– Tylko co? – pyta lekko zirytowana.
– Dwa koty, i to żywe, do jasnej cholery.  
– Co? – mówi Anka – Co ty gadasz?
 I nagle podjeżdża auto z reklamą na drzwiach: BEBOKI  W MAŚLE.
– Kurwa, stówka się poszła jebać – mówi ze złością Baltazar do Anki. –  Dałem stówkę jakiejś Cygance za dwa koty. Żywe, Ja pierdolę. Anka!!!!! Nadal trzymam pimpka w lewej dłoni.
– Co się, kurde, wydzierasz?
         Wychodzi pan z auta. 
– Dobry, mam beboka dla pana. – W ogóle nie zwraca uwagi na nagość  Baltazara. Najwidoczniej ma to gdzieś. 
– W maśle?
– No, w maśle, a w czym ma być?
– Anka, rzuć stówkę!
– Co, znowu?
– Babeczka nas ojebała na maksa… Dawaj stówę jeszcze raz. To była Ukraińska albo Rosyjska Cyganka. Sprzedała mi dwa koty…
– Idiota jesteś Balti… – drze się kobieta – No dobra. To niech pan kierowca łapie kasę – mówi Anka. 
– Dobra, złapię. Rzucaj pani.
         Anka rzuca. Kierowca łapie.
– Ale tutaj jest tylko stówa, a bebok sto pięćdziesiąt złotych kosztuje – mówi kierowca. – A w tej reklamówce, to co pan tam ma?
         Balti patrzy na reklamówkę.
– Dwa żywe koty
– To zamiast tych pięciu dych to dej pan te koty. Mosz pan beboka za sto.
Wymieniają się reklamówkami.
– Dzięki, stary. I tego… główka ci wystaje. Spod dłoni…
– To już od jakiegoś czasu, wiem o tym... To przez Cygankę…mi trochę no wiesz…
– Cygankę?
– Nieważne…
         Gościu lustruje jeszcze raz nagiego Baltazara, który ściąga w końcu  dłoń z ptaka. Patrzy też na Ankę, której cycki dyndają przed barierką, na balkonie, ale nie mówi nic, bo to w końcu SOSNOWIEC jest i pyta tylko na odchodne.  
– A pan to na kopalni pracuje?
– Tak, skąd pan wie? – rzekł Baltazar
– Po główce poznaję. Też tam pracuję. Beboki rozwożę dorywczo.
– A z kotami co Pan zrobi?
– Jak to co. Przerobie na beboki w maśle…
– Aha… to do zobaczenia pod prysznicem
– Jasne, na pewno poznam…
– Kurwa, beboka w maśle się babie zachciało – pluje sobie w brodę Baltazar…



1 komentarz:

Łączna liczba wyświetleń