środa, 11 października 2017

Stuknęło mi Chrystusowe







Muszę się przyznać, że w tym roku, a dokładnie 30 września, stuknęło mi Chrystusowe, czyli okrągłe trzydzieści trzy lata. Ja pierdzielę, aż nie mogę w to uwierzyć, jak ten czas zasuwa. Normalnie jak samolot z Krakowa do Nowego Jorku.
         Aż mnie czasem coś trafia, że jest już tak dużo do wspominania. O wiele więcej, niż kilka lat temu. Wiecie, o co mi chodzi? Gdy się starzejemy, mamy coraz więcej wspomnień z naszego życia. Niemal codziennie wspominamy przeszłość – to, co robiliśmy i gdzie byliśmy. Miejsca, ludzi, daty, wydarzenia. Ciągle przybywa wspomnień. O Boże, kiedy patrzę na moje życie, widzę, że tej przeszłości jest już tak dużo. Dokładnie to trzydzieści trzy lata, nie mniej, nie więcej.







         Najbardziej w tym wszystkie to mnie boli, jak sobie wspominam ludzi, których kiedyś poznałem, z którymi się imprezowało, lub robiło coś ciekawego, a których prawdopodobnie już nigdy nie zobaczę w realu, już nigdy nie spotkam na żywo. Ależ mnie to, kurwa, boli. Jakby mi kto gorącym żelazem serce przypiekał…
          Znajdę pewnie wielu z nich na fejsie, bo takie czasy teraz mamy, że wszystko na fejsie jest, i zobaczę jakieś ich foty, może zaklikam nawet z jednym czy drugim. Ale kurwa, boli mnie, że większości z nich już nigdy nie będę widział na oczy i nigdy już z nimi kawy nie wypiję, bo życie leci i jest już inaczej niż w chwili, kiedy wszyscy byliśmy razem. Przez te kilkanaście lat tyle się zmieniło. I w końcu zaczną umierać, bo takie jest życie i nic nie jest tego w stanie zmienić. Albo może ja umrę przed nimi, ot tak, po prostu. Może ktoś z tych starych przyjaciół wpadnie do kościoła zobaczyć, w jakiej trumnie leżę. I postuka mi po drewnianym wieku. Może… Może tak, a może nie…






         Ale mnie to boli, że kontakty się pourywały.
Zawsze można coś napisać na fejsie do tych ludzi, których znajdę, ale co to za gadanie przez fejsa?
 Gówno to jest warte, bo to fejsbuk, a nie real.  Ech, jakże cudownie jest wspominać młodość i te ważne chwile, bo jest co wspominać, ale z drugiej strony to boli, boli jak jasna cholera.
         Eh, rozmarzyłem się i napisałem to, co napisałem, a chciałem o czym innym napisać, ale tak wyszło, że akurat ten tekst mi wyszedł – jakiś taki wspominkowy. No, ale tak to już jest z tym moim pisaniem, że czasem wylewam z siebie różne rzeczy. Trochę smutny ten wpis. Jakoś tak mi się zebrało, ale co tam, jutro też jest dzień i na pewno będzie weselej... 



Autor fotek: Justyna 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń