Papierosy to jeden wielki syf! Są obecne w życiu każdego z nas. Na ulicy,
w pubach, w barach, w domach. Wszędzie, gdzie nie pójdziemy, ktoś wokół nas zawsze pali. Patrzysz w jedną stronę i widzisz, że jakiś facet na przystanku jara. Patrzysz w drugą – jakaś młoda atrakcyjna dziewczyna właśnie gasi peta na koszu na śmieci.
Jakoś
niby rakotwórcze te sukinsyny, a i tak nadal je palimy. Nawet te nowe obrazki z
nowotworami ku przestrodze na paczkach na niewiele się zdadzą.
Dlaczego?
Dlaczego? Dlaczego tak właśnie jest? Dlaczego palimy te cholerne, śmierdzące
papierosy? Ano może dlatego, bo ta czynność wbrew pozorom jest dosyć przyjemna.
Śmierdzą, ale nas relaksują i od czasu do czasu dobrze jest puścić dymka z
przyjaciółmi. Lecz niestety wszystko, co dobre i fajne, jest też uzależniające i niezdrowe. Papieros to taki cichy morderca, który
zaczyna kontrolować nasze życie. O tak! To jest prawda. Palacze wiedzą o tym
najlepiej. Chyba nie muszę tego wyjaśniać dokładnie?
Kiedyś gdzieś przeczytałem, że rzucenie
palenia może nawet o pięćdziesiąt procent zmniejszyć ryzyko wystąpienia zawału. Czujecie to? O pięćdziesiąt
procent! Kurwa, LOL, przecież to jest w chuj. Więc po co je palić, skoro tak
bardzo szkodzą? Bo palenie jest bajeranckie! Co z tego, że nasz oddech potem
wali dymem, jakby ktoś nam w usta wrzucił kawałek gówna, a o ubraniach to już nie wspomnę. Relaksują nas i dlatego je palimy. Fajne, tak,
tak, ale kurewsko niezdrowe. No bo przecież przez nie może się w naszych
płucach zalęgnąć rak. E tam, chrzanić raka, ważne, że jak palimy, to jest
fajnie i bajerancko. Co tam jakiś zawał, którego możemy się dorobić… Co tam śmierć
przez papierosy. Jebać to. Palmy, bo to jest takie cool, zwłaszcza wśród
młodych. Wiadomo, jak się ma te naście lat, to od czasu do czasu trzeba się
pokazać z fajką, bo jakże by nie. Przecież paląc, dzieciaki, jesteście tacy
dorośli. Palcie, bo musicie przecież jakoś się prezentować przed rówieśnikami.
One dodają wam powagi, lat, szacunku, wyglądu i, kurwa, raka.
Ja zacząłem palić gdzieś tak w 2005 roku i
żałuję, że tak się stało. Dosyć szybko się od nich uzależniłem. Wystarczyły dwa
miesiące, aby zacząć kupować paczkę na dzień. Palące towarzystwo też zrobiło swoje.
Bo jak tu nie palić, kiedy inni naokoło palą? Paliłem nałogowo przez około
sześć lat. Ktoś powie: „Co to jest palić sześć lat? Ja palę już 30 i co ty na
to?” Szczerze? To ja gówno na to. Bo tak naprawdę tutaj nie o to chodzi, kto
jaki ma staż w paleniu papierosów. Bo nieważne, czy palisz 2 lata czy 40. Nałóg
to nałóg i nie ma się co ścigać, kto ile już pali i ile fajek na dzień. Nałóg to
nałóg i jest tak samo silny w każdym przypadku i cholernie ciężko jest się go
wyzbyć.
Kiedy
wpadniesz w cug, już jest po tobie. Prawie… Bo są na świecie ludzie, którzy
rzucają palenie. Da się? Oczywiście, że tak. Jest to do zrobienia dzięki silnej
woli i dyscyplinie.
W 2011 roku rzuciłem palenie. Ot tak,
po prostu. No dobra, trochę się pomęczyłem z plastrami jakimiś, co to się je na
ramię przyklejało. W sumie to się udało i nie paliłem przez cztery lata. Udało
się! Lecz wpadłem totalnie w pewien grudniowy dzień, w pracy, kiedy koledzy na
jakiejś przerwie wyszli puścić dymka. Poszedłem za nimi i to był mój błąd. Oj,
wielki błąd. Myślałem, że jestem silny i twardy jak głaz. Staliśmy tak sobie i
gadaliśmy, a naokoło wszyscy palili. Poprosiłem kolegę o papierosa. I po chuj
to zrobiłem? Do dzisiaj nie wiem dlaczego. Poczęstował. Odpalił. I wtedy zaciągnąłem
się ciepłym dymem. Pamiętam jak dzisiaj, że w tamtym momencie targały mną
sprzeczne uczucia. Było mi żal tych czterech lat, ale z drugiej strony, kiedy
zapaliłem, było mi naprawdę zajebiście. Poczułem się jak w niebie. Może nie
powinienem tak pisać, gdyż to namawianie do złego, ale faktycznie tak było.
Tamten papieros to mi smakował po tych czterech latach jak diabli. Znowu mogłem
possać z piersi Matki Nikotyny i, o Stwórco, ależ było mi cudownie…
Myślałem, że po tym jednym dymku z kolegami to
będzie koniec, że odpuszczę znowu na kilka lat, ale potem była następna fajka,
zaledwie po dwóch godzinach od tej pierwszej.
Wiem. Smutne, ale za to jakie, kurwa,
prawdziwe. Po trzech dniach kupiłem sobie paczkę. Tak to jest z tym nałogiem.
Ten
nieszczęsny papieros wpadł mi do ręki końcem anno domini dwa tysiące piętnaście,
bo dokładnie w połowie grudnia i od tamtej pory walczę
z tym cholerstwem, bo chociaż fajki są fajne i to bardzo, to jednak raka można dostać i zawału też.
z tym cholerstwem, bo chociaż fajki są fajne i to bardzo, to jednak raka można dostać i zawału też.
Co prawda, rzadko teraz kiedy kupuję cała
paczkę, lecz niestety podpalam od czasu do czasu. Czasem jest tak, że nie palę
dwa, trzy miesiące,
a potem przychodzi taki moment, że wezmę jednego papierosa do ust i potem znowu jest kilka tygodni palenia i wyrzutów sumienia, że nie paliłem tyle
i znowu się dałem temu cholerstwu.
a potem przychodzi taki moment, że wezmę jednego papierosa do ust i potem znowu jest kilka tygodni palenia i wyrzutów sumienia, że nie paliłem tyle
i znowu się dałem temu cholerstwu.
Walczę,
jak tylko mogę i wspomagam się Tabexem, który mi naprawdę pomaga w ciężkich
chwilach. Tutaj mogę śmiało zareklamować ten środek. Jednak czy uda mi się pobić
rekord czterech lat? Tego nie wiem, ale muszę przynajmniej podnieść rękawicę i
spróbować zwalczyć ten nałóg.
Teraz krótka
nota dla nałogowych palaczy
Nieważne
jest, ile palisz i jak dużo w ciągu dnia. Czy jest to jedna, dwie, trzy fajki,
czy też cała paczka – wiedz, że jesteś uzależniony. Ale wiedz też, palaczu
drogi, że palenie można rzucić. Wiem, że jest to ciężkie zadanie, ale nie
niemożliwe. Ale kiedy się to uda, miej się ciągle na baczności, aby nie wrócić
do tego „sportu”, gdyż od jednego się zaczyna…
Uwaga!
W tym wpisie, gościnnie wystąpiły Westy. Kit wam w oko, pieprzone papierosy. Kiedyś i tak wygram. Zobaczycie!
Uwaga!
W tym wpisie, gościnnie wystąpiły Westy. Kit wam w oko, pieprzone papierosy. Kiedyś i tak wygram. Zobaczycie!
Pozdrawiam
Adrian Szymalski
Ja jestem na początku mojej drogi w rzucaniu palenia(mija 8 miesięcy);)Paliłam nałogowo 11 lat i nadszedł dzień kiedy powiedziałam "dość".Zakupilam tabletki Tabex,zazywalam 2 dni i rzuciłam☺Jak narazie zero podpalania nic..Ciągoty czasem sie pojawiaja ale walcze...W pracy na przerwie siedze z palaczami i nie mam ochoty na papierosa..Troszke waga skoczyla do góry ale to jedyny skutek uboczny rzucania��Wszystkim rzucającym życzę powodzenia i wytrwałości��
OdpowiedzUsuńTak trzymać. Musisz być silną. Ja próbuje, ale jeszcze się nie poddaje. Kit wam w oko, pieprzone papierosy. Kiedyś i tak wygram. Zobaczycie! Wierze, że dam radę.
OdpowiedzUsuń