sobota, 18 kwietnia 2020

Góry! To one mnie wzywają przez cały czas.



     Czuję ich zew całym sobą. Czuję, że wzywają mnie na szlak. Czuję go rano, kiedy się budzę, i czuję go wieczorem, kiedy kładę się spać. Czuję go codziennie przez cały czas. Czasem budzę się w nocy, patrzę przez okno i myślę sobie, dlaczego jestem tutaj, a nie tam, gdzie być powinienem. Góry! To one mnie wzywają przez cały czas. Jakże pragnę je poczuć całym swoimi ciałem i umysłem. I wiecie co? Już nie mogę wytrzymać i chcę się wyrwać na kilka dni na szlak, aby totalnie się wyciszyć i nie myśleć za bardzo. Chcę tylko wędrować. Przyszła w tym roku piękna wiosna, konkretna, taka, jaką lubimy. Słońce od kilku dni nic tylko świeci i nawet na horyzoncie żadnych chmur nie widać, tych takich deszczowych. I chyba to jest dobra wymówka, żeby się gdzieś wybrać. A to, że pogoda jest piękna, każdy widzi i czuje na własnej skórze. I nie wiem, czy macie tak jak ja, że chcecie uciec. Po prostu uciec i zaszyć się na kilka tygodni w jakiejś chatce, między drzewami. Pewnie są wśród was ludzie, którzy pragną w tej chwili znaleźć się gdzieś wysoko, gdzieś na jakimś szczycie. Są i to na pewno.







 Przy tym, co się teraz dzieje na świecie oraz w naszym kraju, gdzie zalewa nas koronawirus z każdej możliwej strony, to jak nigdy mam ochotę włożyć wygodne buty, wsiąść w auto i po prostu pojechać gdzieś, gdzie zaczyna się jakikolwiek górski szlak. Może do Zawoi na przykład, albo i jeszcze dalej… Zakopane? Tatry? Albo jeszcze dalej, hmm, Ustrzyki i Bieszczady? Czemu nie? Jeszcze nie wędrowałem po Bieszczadach, a słyszałem, że są piękne jak jutrzenka i dzikie tak samo jak dziki zachód z westernów z Clintem Eastwoodem.
Tak bardzo pragnę zarzucić wielki plecak na plecy i ruszyć szlakiem przez wzniesienia, doliny, szczyty i przełęcze. Między drzewami, między skałami, gdzie niebo nade mną i tylko niebo. I pragnę iść, ciągle iść w stronę słońca, aż po horyzontu kres. Chcę być gdzieś wysoko, bliżej Boga Wszechmogącego i Jego potęgi, bliżej natury i tego, co w sobie kryje. Jakże chciałbym iść i nie myśleć o tym, co nas czeka za kilka tygodni i miesięcy. Jakże chciałbym iść i żeby moje myśli stały się czyste jak źródlana woda. Po prostu iść i cieszyć się tym, że jestem akurat tu i teraz, jako człowiek, który kocha życie.
         Pragnę poczuć znowu szlak pod stopami. Pragnę poczuć zapach wiosny w górach. Pragnę słyszeć ptaki na drzewach zielonych od świeżych wiosennych liści. Ja jestem, byłem i będę, i pragnę gór od rana do wieczora. I kiedy władza otworzy dostęp do lasów, to pierwsze, co zrobię, to wsiądę do auta i pojadę gdzieś, gdzie tylko zaczyna się droga, a stamtąd to już czerwonym szlakiem na szczyt. I zobaczę wtedy z niego Polskę, naszą kochana Polskę, jak okiem sięgnąć. I krzyknę dla siebie i dla was, na całego gardło: kocham cię, Polsko, kocham cię, Życie…

niedziela, 12 kwietnia 2020

Tak sobie teraz siedzę...







I tak oto po kilku miesiącach zastoju na blogu, zdałoby się w końcu coś wrzucić. Może nie jakiś mega długi tekst, bo to nie oto chodzi, ale dobrze byłoby wrzucić w sumie cokolwiek. I tak mnie właśnie naszło przy tej pięknej pogodzie.
 Na wstępie chciałem Was bardzo mocno przeprosić za to, że od dawana nic nie publikowałem. Niestety, ale ostatnie miesiące nie były dobre dla mojego bloga. Po prostu, jakoś tak kurde bele, weny nie było do tworzenia na Kudłate Myśli. Nie mogłem się zmobilizować, żeby coś dla Was napisać, co nie oznacza wcale, że nie pisałem w ogóle. Pisałem, pisałem, ale opowiadania, oraz całkiem inne teksty. Dopisywałem też kilka zdań do mojej nowej sztuki, która nosi tytuł Odgrzewany Kotlet. Sztukę napisałem dla fajnej ekipy młodych aktorów z Kęt, na ich życzenie, i być może po tym wszystkim co się teraz dzieje, wystawimy ją wspólnymi siłami na jesień w Kętach. Jednak ja nie o tym, nie o tym. Całkiem co innego chodzi mi po głowie.
 Tak sobie teraz siedzę w ogródku, i cieszę się z tego, że mam w ogóle taką możliwość. W końcu mieszkam na wsi, a nie w wielkim mieście, więc korzystam. Pisałem przed kilkoma chwilami kolejne opowiadanie, i w sumie stwierdziłem, że dzisiaj jest dobra okazja, aby sklecić coś na bloga. Będzie krótko, bardzo krótko, tym razem to nie tasiemiec, a tylko, albo aż tylko, życzenia.
Bo w sumie jedno tylko chciałem wam powiedzieć. Wesołego Alleluja i mokrego Śmigusa Dyngusa. Co by was rodzina trochę jutro wodą pokropiła w te jakże dziwne święta.
 Ale wiecie co? Są one przynajmniej w tym roku tak mocno rodzinne i to bardziej niż kiedykolwiek, jeśli wiecie o co mi chodzi.   
Przynajmniej mamy fajna pogodę, czyli nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. W sumie to pogoda, jak nigdy na Wielkanoc.
 Tyle ode mnie na dzisiaj w tym wpisie. Trzymajcie się ciepło i jeszcze raz wszystkiego dobrego, a przede wszystkim zdrowia miśki kolorowe.
   Pozdrawiam serdecznie z mojego ogródka w Nowej Wsi. Bo tak sobie siedzę przed domem i pisze dzisiaj, i oczywiście do całości nie mogło braknąć kawy, którą widzicie na zdjęciu.

Łączna liczba wyświetleń